Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

czwartek, 12 sierpnia 2010

Granica etiopsko – kenijska, Banya Fort, 27,07,2010

Następnego dnia postanowiliśmy wstać wcześniej i przekroczyć granicę etiopsko-kenijską. Jak zwykle jednak pospaliśmy trochę dłużej niż planowaliśmy i postanowiliśmy jeszcze odwiedzić naszych nowych znajomych w ich hotelu. Mirko bardzo źle się czuł, miał wysoką gorączkę i prawdopodobnie złapał malarię. Posiedzieliśmy z Draganem jakiś czas i ruszyliśmy do Omorate. Dlatego, że postanowiliśmy przekroczyć granicę w Banya Fort przy jeziorze Turkana, musieliśmy najpierw pojechać do Omorate by w tamtejszym urzędzie imigracyjnym przybić pieczęć potwierdzającą wyjazd z Etiopii. Przez Omorate przepływa rzeka Omo, którą można przekroczyć jedynie łodziami. Budują tu co prawda most, ale trwa to już wiele lat i końca prac nie widać, coś jak z naszymi autostradami. Większość ludzi używa tu dłubanek. Podziwiałem fantazyjne kształty tych łodzi i z myślą o Waldku postanowiłem zrobić ich zdjęcie. Właściciel jednej z nich krzyczał coś oburzony i myślę, że obowiązywał tu zakaz fotografowania by nie wykraść miejscowej technologii budowy dłubanek. Patrząc na te łódki wydaje się, że nie powinny one przepłynąć ani metra, a jednak to działa.



Następnie trzeba się cofnąć około 30 km i skręcić w trak prowadzący do granicy. Po około godzinie jazdy dojechaliśmy do miejsca gdzie stało kilka szałasów i rezydowali w nich policjanci etiopscy. Sprawdzili, czy podbiliśmy paszporty i pozwolili jechać dalej.


Tak naprawdę nie wiem kiedy przekroczyliśmy granicę bo po drodze nie było żadnych posterunków kenijskich. Do miasteczka Ilaret w Kenii dotarliśmy pod wieczór i od razu pojechaliśmy na policję by zarejestrować nasz przyjazd. Po przejechaniu przez 14 krajów i po 18 000 kilometrów dojechaliśmy do Kenii!!! Noc spędziliśmy na terenie katolickiej misji w Ilaret.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy