Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

piątek, 17 grudnia 2010

Jezioro Kariba

Rankiem zebraliśmy się w dalszą drogę. Naszym celem był Mana Pools, park narodowy nad rzeką Zambezi. Ruszyliśmy na południe do miejscowości Crossroads by tam skręcić na wschód, w szutrową drogę prowadzącą wzdłuż sztucznego jeziora Kariba. Droga była w bardzo kiepskim stanie, a musieliśmy nią przejechać około 550 km. Zrobiło się upalnie i wysoka temperatura zaczęła nam nieco doskwierać. Słupek rtęci zbliżał się do 40 stopni Celsiusza. Drzewa porastające mijane po drodze góry i doliny już dawno zrzuciły liście i czekały na nadejście pory deszczowej. W krajobrazie dominowały odcienie brązu i w te barwy świetnie wpisywały się małe wioski z okrągłymi domkami pokrytymi słoniową trawą. Postanowiliśmy odwiedzić położoną nad jeziorem miejscowość Binga. Znaleźliśmy tam przepięknie położony, na wzgórzu nad jeziorem, kemping. Zarządzało nim małżeństwo Alan i Helen. Obydwoje urodzili się w Zimbabwe, ale uciekli do RPA w latach 80, ponieważ obawiali się problemów związanych ze zmianami politycznymi w kraju. Alan wraz z bratem Helen służył przez kilka lat w Iraku, ale kiedy jego szwagier poległ postanowił przejść do cywila. Pracowali z żoną w różnych ośrodkach turystycznych w RPA, aż dostali propozycję by objąć w zarząd lodge nad jeziorem Kariba. Postanowili powrócić do Zimbabwe i zrobili to w 2008 roku, kiedy kraj pogrążony był w kryzysie. Po tym jak Robert Mugabe przegrał pierwszą turę wyborów prezydenckich z opozycjonistą Morganem Tsvangiraiem i miało dojść do drugiej tury, nagle w niejasnych okolicznościach życie straciło około 300 najbliższych współpracowników Tsvangiraia. W kraju zapanował terror. Tsvangirai widząc, że kraj może pogrążyć się w chaosie zrezygnował ze startu w drugiej turze wyborów. Dyktator Mugabe kontynuował zaczęto 11 lat wcześniej reformę rolną polegającą na wygnaniu ze swoich farm białych komercyjnych rolników i przekazywał ziemię zaufanym ludziom ze swojej partii. Nowi właściciele nie mieli pojęcia o rolnictwie, jedynym ich celem było szybkie wzbogacenie się. Sprzedawali za bezcen za granicę maszyny rolnicze, instalacje do nawadniania pól, jednym słowem wszystko, co tylko udało się spieniężyć. W bardzo krótkim czasie w kraju zaczęło brakować żywności i setki tysięcy ludzi zatrudnionych na farmach straciło pracę. Podczas przejmowania terenów wielu białych farmerów oraz zatrudnianych przez nich lokalnych robotników zginęło. W kraju zapanował głód. Inflacja osiągnęła niebotyczny pułap kilku tysięcy procent bo Mugabe zdecydował nie kierować się restrykcyjnymi prawami ekonomi i zaczął drukować pieniądze według swojego widzimisię .Doszło do tego, że nie nadążał z dodawaniem na banknotach kolejnych zer po jedynce. Ludzie prawie ginęli z głodu i kilka milionów obywateli Zimbabwe uciekło za granicę. W takiej sytuacji Helen i Alan wrócili do swego kraju. Ludzie zatrudnieni w kierowanym przez nich ośrodku wypoczynkowym nie chcieli pieniędzy za swoją pracę, woleli dostać jedzenie, po które Helen jeździła do Botswany. Przyjęcie dolara amerykańskiego za obowiązującą walutę poprawiło sytuację ekonomiczną i półki w sklepach znowu zapełniły się jedzeniem, ale nie można powiedzieć by kraj czekała świetlana przyszłość. Zbliżają się kolejne wybory i Mugabe zrobi wszystko by utrzymać stołek.


Następnego dnia kontynuowaliśmy naszą podróż na wschód drogami biegnącymi przez małe wioski z glinianymi domkami pomalowanymi w ozdobne wzory, z wysprzątanymi obejściami. Zauważyliśmy też dużą ilość haseł religijnych wypisywanych na budynkach. Ktoś później nam powiedział, że mieliśmy okazję zobaczyć Zimbabwe takim jakim było 50 lat temu.


Na noc zatrzymaliśmy się w lesie, na obrzeżach parku narodowego Matusadona. w takim miejscu po zapadnięciu zmroku trzeba być bardzo uważnym i nie oddalać się od samochodu. Nigdy nie wiadomo jakie zwierze może podejść zwabione naszą obecnością. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że w Matusadona turysta z RPA został zabity przez słonia, a druga osoba ledwie uszła z życie. Po nocy spędzonej na łonie natury dojechaliśmy do Kariba, miejscowości wypoczynkowej która niegdyś była perłą, a teraz podnosi się powoli ze zgliszczy. Dużo ośrodków zostało przejętych przez nowy zarząd i doprowadzonych, tak jak farmy, do ruiny. W tętniącym niegdyś życiem turystycznym miejscu dostępne były tylko dwa kempingi w których mogliśmy stanąć na noc. Zwiedziliśmy nieco okolicę, poszliśmy zobaczyć gigantyczną tamę na Zambezi i następnego dnia pojechaliśmy do biura wydającego pozwolenia na wjazd do parku Mana Pools.

Lake Kariba
We set off early next morning in the direction of Mana Pools National Park, located on the banks of the Zambezi. Heading south we reached the aptly named town of Crossroads, where we turned east into a gravel track leading along Lake Kariba – a huge artificial reservoir created by the construction across the Zambezi of the Kariba Dam. The road was in a very poor state of repair and we had around 550 km of it to negotiate. As the day progressed, so the temperature started rising until it hit 40 degrees. The trees that we passed by the roadside had long since lost their leaves and were still waiting for the rains to come before they would sprout new ones. The landscapes were dominated by various shades of brown and were perfectly complemented by the beautifully tended, local settlements of round huts thatched with elephant grass. Near the lakeside town of Binga we came across a very picturesquely situated lodge and campsite complex located on a hill overlooking the lake. The complex was run by a married couple – Alan and Helen, both of whom had been born in Zimbabwe, but had moved to South Africa in the 1980s, apprehensive of the problems looming as a result of political change in their homeland. Alan had served as a soldier in Iraq for several years along with Helen’s brother, but when the latter was killed in action Alan decided it was time to return to civilian life and focus on his family. Together with his wife they worked at various tourist resorts in South Africa until they were offered the chance to take over the running of the resort at Lake Kariba. Having never felt truly at home in SA, they decided to return to Zimbabwe in 2008, just at the point that the country was mired in the greatest crisis it had ever faced. After Robert Mugabe had lost the first round of presidential elections to opposition leader Morgan Tsvangirai and the country awaited a second round of voting, around 300 of Tsvsangirai’s closest allies lost their lives in mysterious circumstances. Amid growing waves of violence and voter intimidation, Tsvangirai decided that the only way to avoid a complete descent into chaos across the country was to withdraw his presidential candidacy. Mugabe’s dictatorial reign continued with the implementation of the devastating programme of land reforms that had started 11 years earlier, in which the country’s white commercial farmers were evicted from their farms so that these could be handed over to Mugabe’s cronies. With no knowledge of farming, the new land owners were interested only in how best to make a quick profit from their properties. To this end they sold off what they could to neighbouring countries: valuable farm machinery, whole irrigation systems and any other major assets available that would bring in a quick buck. Food rapidly began to be in very short supply nationwide and thousands of farm workers lost their jobs. During the evictions hundreds of local farm employees and scores of white farmers were killed. Zimbabwe was faced with a devastating food crisis. Inflation attained a dizzying rate of several thousand percent, Mugabe having decided to ignore ‘orthodox economic policies’ and to print money at whim. Banknotes began to run out of space for yet another string of additional zeros. The country’s citizens were close to starvation and several million of them decided to flee Zimbabwe.

It was in this state that Helen and Alan found the country on their return. The employees working at the resort that they’d come to manage didn’t want to be paid for their work in money, preferring to receive food instead, which Helen made regular trips to Botswana to buy. The decision to replace the Zimbabwean dollar in 2009 with the US dollar as the country’s official currency helped stabilise the economic situation, and goods once again began to appear on supermarket shelves, though the future appears to be far from bright for the vast majority of Zimbabweans. As another election draws near it is painfully obvious that Mugabe will do everything he can to retain power.

The following day we continued our journey eastwards along a route leading through small clusters of mud houses adorned with colourful, painted patterns and surrounded by immaculately tidy enclosures. We also noticed that quite a lot of these houses had religious slogans written on them. Someone later told us that driving through this region we’d had a chance to glimpse Zimbabwe as it had looked 50 years ago.

We stopped for the night in a woodland clearing just beyond the borders of the Matusadona National Park. Bush camping in this sort of area requires being on full alert, especially once dusk falls, and never wandering too far away from one’s vehicle. You can never be sure that there isn’t a wild animal lurking nearby. Several days later we read in a local newspaper that a South African tourist had recently been killed by an elephant in Matusadona and a second had been left very badly wounded. After our night in the bush we arrived at the town of Kariba, a holiday destination that had once been the pride of Zimbabwe and is currently slowly recovering from the past few years’ turmoil. Many hotels and resorts had been subjected to the same fate as the commercial farms, being handed over to new owners who rapidly reduced them to a state of ruin. There were only three campsites still in operation in this once thriving tourist hotspot. We looked around the town, went to see the vast dam on the Zambezi and headed off next morning to reach the office issuing permits for Mana Pools National Park.

Obserwatorzy