Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

niedziela, 19 września 2010

Uganda, Ośrodek Pomocy Dzieciom w Kabale

Zatrzymaliśmy się jeszcze tylko na dłuższą chwilę w Kabale, gdzie odwiedziliśmy lokalną organizację pomagającą bezdomnym dzieciom. Założył ją miejscowy nauczyciel, Leonard, który zaczął się zastanawiać dlaczego mnóstwo dzieci bez opieki wyjada resztki z wysypisk. Kiedy bliżej się przyjrzał tej sytuacji zrozumiał, że w jego mieście żyją dziesiątki sierot, dzieci (często z nieprawego łoża) porzuconych przez rodziny, bądź takich którzy uciekli od swoich patologicznych rodziców, w niektórych przypadkach pieszo przemierzając kilkadziesiąt kilometrów by dotrzeć do miasta i uwolnić się od swoich oprawców. Z przerażeniem też stwierdził, że ugandyjskiego rządu zupełnie nie interesują losy tych bezbronnych i bezradnych obywateli, których nikt nie chce wysłuchać. Dzieci te żyją na ulicach, nie mają ciepłych rzeczy do ubrania, a że noce w tej górzystej części Ugandy są zimne, i ciężko zasnąć telepiąc się z chłodu i głodu, odurzają się wąchając klej by zapomnieć o swojej niedoli.

Leonard poświęca swoje życie tym dzieciom. Założył dom, w którym pomaga aktualnie ponad 100 dzieciom (najmłodsze z nich ma 3 miesiące). Daje im wikt i opierunek, zapewnia rozwijające zajęcia, a przede wszystkim przywraca im wiarę w ludzi i daje nadzieję na lepszą przyszłość. Spotkani przed domem młodzi podopieczni z dumą opowiadali o swoim wybawcy.
Leonard dużo czasu przeznacza na pomoc prawną, reprezentując dzieci przed sądem i wobec rządu. Dzieje się tak w wypadkach gdy dowiaduje się o dzieciach, które są molestowane, maltretowane fizycznie i psychicznie, bądź gdy są zagrożone tym, że zostaną zamordowane rytualnie przez swoje rodziny. Niedawno temu skierował sprawę do sądu przeciwko ojcu, który zamordował swoją dwuletnią córkę by zapewnić sobie wysokie plony na nowo zakupionym polu. Dotychczas słyszeliśmy, że istnieję takie praktyki w zachodniej Afryce, na przykład wśród społeczności nigeryjskiej w Londynie było to praktykowane ku przerażeniu lokalnej policji. Nie sądziliśmy, że we wschodniej Afryce także na to natrafimy, a okazuje się to być poważnym problemem, bo w zeszłym roku w samym tylko Kabale udowodniono osiem rytualnych morderstw na małych dzieciach, ale dużo jest też zaginionych dzieci, z którymi nie wiadomo co się stało, jedynie można się domyślać.

Prowadzenie takiego ośrodka wymaga dużych nakładów finansowych na jedzenie, lekarstwa, ubrania itp. Jeżeli ktoś chciałby wesprzeć działania Leonarda i pomóc niechcianym dzieciom odnaleźć swoje miejsce w świecie podajemy poniżej namiary na kierowaną przez niego organizację pozarządową:

Children Rescue Voluntary Organization (CRVO)
P.O. Box 375 Kabale,
Uganda – East Africa
Tel: +256 77 955 4462



Uganda, Children’s Rescue Voluntary Organisation, Kabale

Driving from Lake Bunyonyi towards Mbarara we stopped for a while in the town of Kabale, where we were invited by a group of enthusiastic children to see their handiwork and meet their mentor, Leonard. We learned that Leonard was a local schoolteacher and founder of an organisation helping homeless and vulnerable children. Several years earlier he’d begun to question why it was that so many of them were sifting through the city’s rubbish dumps and eating the leftover food they found there. On closer examination of this issue he realised that Kabale’s streets were home to large numbers of orphans, children (often born out of wedlock) who had been abandoned by their families, or those who had run away from abusive parents, some of them having walked dozens of miles to reach the town and escape their oppressors. He came to the depressing conclusion that the Ugandan authorities were totally uninterested in the fate of these helpless, defenceless and voiceless citizens. Living on the streets without any warm clothing to shield them from the bitterly cold nights in the Ugandan highlands, the kids in question turn to glue sniffing to try and temporarily forget their woes and hopefully fall asleep rather than sit up all night shivering and hungry.
Leonard has devoted his life to these marginalized members of society, setting up a home which currently cares for over 100 children (the youngest of them three months old). He provides them with both food and accommodation, organises remedial activities for them, and restores their lost hope of a better future. The youngsters whom we met spoke of their principal in glowing terms.
Leonard spends a lot of time arranging legal representation for children who have been molested, physically or psychologically abused, or those who are at risk of becoming victims of ritual sacrifice, usually carried out by their own families. Recently a case was brought to court against a father who had murdered his two-year-old daughter to ensure that his newly purchased plot of arable land would yield abundant harvests. We’d heard of child sacrifice being practised in West Africa (incidents even having been noted among the Nigerian community in London), but didn’t realise that it was something we would also come across in East Africa. Meanwhile, it transpires that this is a serious problem, in this part of Uganda at least, eight cases of child sacrifice having been proven last year in Kabale alone. There are also numerous instances of children who go missing without trace; one can only speculate about what has happened to them.

Operating a rescue centre of this kind requires a great deal of financial resources to cover the costs of food, medication, clothing, etc. If anyone would like to support Leonard’s efforts and help vulnerable children regain some semblance of normality these are the details of the registered non-governmental organisation which he runs:

Children Rescue Voluntary Organization (CRVO)
P.O. Box 375 Kabale,
Uganda – East Africa
Tel: +256 77 955 4462

Uganda – w drodze do Tanzanii, 28-31.08.2010

Ruszyliśmy w drogę na południe i dojechaliśmy do przepięknego Parku Narodowego Królowej Elżbiety. Właśnie tak wyobrażaliśmy sobie afrykańskie sawanny. Przez środek parku prowadzi droga publiczna i mieliśmy okazję poobserwować potężna stada zwierząt przemierzające ten teren. Najbardziej do gustu przypadły nam guźce – przesympatyczne ale niebezpieczne dzikie świnki z nieokiełzanymi czuprynkami. Noc spędziliśmy na kampingu w buszu, nad kanałem w którym wypoczywały dosyć hałaśliwe hipopotamy, które przez całą noc chrumkały barytonem. Cały następny dzień poświęciliśmy na dojazd do Jeziora Bunyonyi, gdzie spotkaliśmy sympatyczną rodzinę z Niemiec. W przerobionym na kampingowóz Iveco Daily 4x4 podróżowało małżeństwo wraz z trzema młodymi córkami. W zeszłym roku przemierzyli oni trasę od Maroko przez Kongo do Nairobi w Kenii, zostawili tam auto na rok i teraz powrócili by dalej podróżować.


W dniu naszego przyjazdu, nad Jeziorem Bunyonyi właśnie rozpoczęła się pora deszczowa w południowej Ugandzie i spadł pierwszy od 4 miesięcy deszcz. Był to dla nas impuls by ruszyć w dalszą drogę.







Uganda – the road to Lake Bunyonyi, 28–31.08.2010
Heading south we reached the strikingly beautiful Queen Elizabeth National Park. This was exactly what we had imagined the African savannah to look like – vast, open plains scattered with solitary acacia trees and huge herds of herbivores, which we were able to observe whilst driving along the public road which cuts through the middle of the park. Our favourite creatures proved to be the numerous warthogs we saw trotting around and snuffling around in clumps of tall grass. Though potentially dangerous, the warthog is nonetheless a highly comical beast, with its upright, antenna-like tail and sparse, unruly, ginger fringe and mane.

We spent the night at a bush camp on the banks of a gorge which provided a home for a group of vociferous hippos that kept up a chorus of baritone grunting throughout the night.
The next day’s drive ended at Lake Bunyonyi, where we met an adventurous German family (parents plus three young daughters), who were travelling around Africa in an Iveco Daily 4x4 that they’d converted into a campervan. They’d started their journey in 2009, going from Morocco, through the Congo, Angola and Namibia and finally on to Nairobi. As by that time their eldest daughter had reached school age, they decided to return to Germany, leave their vehicle in Kenya for a year and fly back during the school summer holidays to resume their tour.
The day the we arrived at the Lake Bunyonyi coincided with the beginning of southern Uganda’s rainy season, duly marked by a several-hour-long spell of heavy rainfall – the first in four months. This gave us all the motivation we needed to move on and proceed towards Tanzania.

Obserwatorzy