Rano, kiedy miasteczko budziło się ze snu opuściliśmy jego gościnne progi. Bardzo szybko dojechaliśmy do kempingu przy wodospadach Sipi, niedaleko miasta Kapchorwa. Postanowiłem sprawdzić dlaczego w kluczowym momencie nie zadziałał napęd na 4 koła w naszym Patrolu. Rozebrałem sprzęgiełka piast i okazało się, że podczas regulacji luzu na łożyskach użyłem zbyt dużo silikonu do zabezpieczenia sprzęgiełka przed wodą, w efekcie czego skleiłem z obudową wielowypust który powinien się przesuwać by móc przenosić napęd na przednie koło – nadgorliwość nie popłaca. Po oczyszczeniu części z zaschniętego silikonu sprzęgiełko zadziałało bez zarzutu.
Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze małe miasteczko Kapchorwa gdzie skorzystaliśmy z bankomatu i zrobiliśmy małe zakupy.
Następnego dnia wybraliśmy się na 5-cio godzinny spacer prowadzący do wodospadów. Naszym przewodnikiem był Tom, bardzo kontaktowy lokalny młodzieniec. Poruszanie się po terenie bez przewodnika to dosyć karkołomne zadanie, ponieważ trzeba korzystać z dróg prowadzących przez prywatne pola; przy wejściu na każde z nich trzeba negocjować stawkę za przejście i nasz potencjalnie wspaniały spacer może okazać się klapa, kiedy nie dogadamy się co do ceny. Z przewodnikiem nie mamy tego problemu i nie musimy też zajmować się nawigacją – same plusy.
Tom stracił rodziców kilka lat temu, oboje zmarli na AIDS. Jako, że był on najstarszym z dzieci musiał przerwać szkołę by zająć się rodzeństwem i babcią. Prowadzi teraz małe gospodarstwo i pracuje jako przewodnik. Zarobione pieniądze przeznacza na wykształcenie rodzeństwa.
Lokalna organizacja przewodników, dzięki wpływom z turystyki wspomaga finansowo miejscową ludność. Tylko mała część zarobku ląduje w kieszeni przewodnika, większość jest wykorzystana na kształcenie młodzieży, utrzymanie szlaków i pomoc chorym. Korzystając z usług przewodnika wspieramy lokalną społeczność. Nasz treking odbywał się w przepięknych terenach. Mijaliśmy małe farmy, na których uprawia się kawę arabikę i banany. Zieleń aż kłuła w oczy i kontrastowała z czerwienią gleby. Pośród drzew mijaliśmy małe zabudowania gospodarstw i gromadki pozdrawiających nas dzieciaków.
Tom opowiedział nam, że co drugi rok dokonuje się obrzezania młodych chłopców. Poddanie się temu rytuałowi jest dobrowolne i świadczy o gotowości wstąpienia młodzieńca do świata dorosłych. Podczas obrzezania chłopiec nie może w żaden sposób okazać, że jest to bolesny zabieg. Jakakolwiek oznaka słabości może wykluczyć go ze społeczności dorosłych. i nie zostanie jej równoprawnym (o ironio) członkiem. Jeszcze gorzej mają ci którzy nie chcą stanąć do obrzezania. Wyznacza się im graniczną datę i jeżeli nie dopełnią tego „dobrowolnego” rytuału zostaną wypędzeni z wioski.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz