Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

wtorek, 18 maja 2010

Turcja - Antakia Hattay



Następnego dnia, po wyczerpujacej i bardzo dlugiej trasie przez gory, późną nocą dojechaliśmy do Antakii (dawna Antiochia). Mieliśmy tam do wykonania ważną misję. Nasi przyjaciele Ewa i Leszek prosili by przekazać prezent dla Sezai, którego poznali podczas swojej podróży po Syrii i Turcji. Mimo późnej nocy Sezai spotkał się z nami i pomógł z znalezieniem miejsca na nocleg. Zaproponował nam placyk obok hurtowni produktów rolniczych, którą prowadzi ze swoimi braćmi. Następnego dnia przekonaliśmy się jak nieprawdopodobnie gościnni są Alawici z Antakii. Wczesnym rankiem bracia otworzyli hurtownię, poczęstowali nas kawą i herbatą, po czym przybył Sezai i kategorycznie stwierdził, że nie możemy dzisiaj wyjeżdżać ponieważ musimy zwiedzić miasto i poznać jego rodzinę. Zostaliśmy zaproszeni na znakomite śniadanie w lokalnej kafeterii i ruszyliśmy w miasto. Zwiedziliśmy muzeum archeologiczne z bogatą kolekcją mozaik rzymskich i bizantyjskich, podobno drugą co do wielkości w świecie i odwiedziliśmy starą część miasta z ciasną zabudową i starymi domami. Widać, że kiedyś były bardzo piękne lecz niestety teraz ich czas świetności minął.



Sezai podkreślał wielokulturowe tradycje swego rodzinnego miasta, oprowadzając nas po świątyniach różnych wyznań, włącznie z kościołem katolickim z uroczym dziedzińcem wybrukowanym wapiennymi płytami, gdzie można było sobie usiąść w cieniu drzewa pomarańczowego przy kamiennym stole z ławkami i w miłym chłodzie zastanowić się nad pędem współczesnego świata. Sezai ubolewał nad tym, że domy które pamięta ze swojego dzieciństwa i które budowane były wokół takich dziedzińców dzisiaj są zaniedbywane i niszczeją.

Na obiad wróciliśmy do hurtowni, gdzie w dużym ogrodzie, pielęgnowanym przez Ismaila (średniego z trzech braci) spróbowaliśmy przepysznej kuchni antakijskiej, włącznie z ziołami, warzywami i owocami z własnej uprawy. Do potraw dodaje się duże ilości świeżej mięty i pietruszki. I tu uwaga bardzo ważna informacja!!! By nie mieć smoczego chuchu po zjedzeniu dużych ilości czosnku trzeba go zagryźć pęczkiem zielonej pietruszki – TO DZIAŁA!

Dłuższy czas rozmawialiśmy z Sezai, Ismailem i najstarszym z braci Mahirem. Doszliśmy do wniosku, że przyczyną upadku współczesnej Antakii jest brak więzi nowej, napływowej ludności z miejscem w którym się osiedlają i z jego tradycjami, oraz brak wykształcenia nowobogatych, dla których większe znaczenie mają świecidełka z Chin niż miejscowe zabytki. Sezai odkrył, że jego rodzina mieszka tu przynajmniej od 400 lat.

Po zwiedzeniu jeszcze kilku miejsc noc spędziliśmy w domy Sezai, gdzie poznaliśmy jego przesympatyczną matkę. Można by jeszcze wiele napisać na temat naszego pobytu w Antakii ale zostawmy sobie coś na wspólne rozmowy. Z pewnością nie zapomnimy tak wyjątkowo ciepłego przyjęcia za które z całego serca raz jeszcze dziękujemy. Następnego dnia przyszło nam się pożegnać i ruszyć w stronę Syrii.

1 komentarz:

Obserwatorzy