wtorek, 18 maja 2010
Turcja - Antakia Hattay
Następnego dnia, po wyczerpujacej i bardzo dlugiej trasie przez gory, późną nocą dojechaliśmy do Antakii (dawna Antiochia). Mieliśmy tam do wykonania ważną misję. Nasi przyjaciele Ewa i Leszek prosili by przekazać prezent dla Sezai, którego poznali podczas swojej podróży po Syrii i Turcji. Mimo późnej nocy Sezai spotkał się z nami i pomógł z znalezieniem miejsca na nocleg. Zaproponował nam placyk obok hurtowni produktów rolniczych, którą prowadzi ze swoimi braćmi. Następnego dnia przekonaliśmy się jak nieprawdopodobnie gościnni są Alawici z Antakii. Wczesnym rankiem bracia otworzyli hurtownię, poczęstowali nas kawą i herbatą, po czym przybył Sezai i kategorycznie stwierdził, że nie możemy dzisiaj wyjeżdżać ponieważ musimy zwiedzić miasto i poznać jego rodzinę. Zostaliśmy zaproszeni na znakomite śniadanie w lokalnej kafeterii i ruszyliśmy w miasto. Zwiedziliśmy muzeum archeologiczne z bogatą kolekcją mozaik rzymskich i bizantyjskich, podobno drugą co do wielkości w świecie i odwiedziliśmy starą część miasta z ciasną zabudową i starymi domami. Widać, że kiedyś były bardzo piękne lecz niestety teraz ich czas świetności minął.
Sezai podkreślał wielokulturowe tradycje swego rodzinnego miasta, oprowadzając nas po świątyniach różnych wyznań, włącznie z kościołem katolickim z uroczym dziedzińcem wybrukowanym wapiennymi płytami, gdzie można było sobie usiąść w cieniu drzewa pomarańczowego przy kamiennym stole z ławkami i w miłym chłodzie zastanowić się nad pędem współczesnego świata. Sezai ubolewał nad tym, że domy które pamięta ze swojego dzieciństwa i które budowane były wokół takich dziedzińców dzisiaj są zaniedbywane i niszczeją.
Na obiad wróciliśmy do hurtowni, gdzie w dużym ogrodzie, pielęgnowanym przez Ismaila (średniego z trzech braci) spróbowaliśmy przepysznej kuchni antakijskiej, włącznie z ziołami, warzywami i owocami z własnej uprawy. Do potraw dodaje się duże ilości świeżej mięty i pietruszki. I tu uwaga bardzo ważna informacja!!! By nie mieć smoczego chuchu po zjedzeniu dużych ilości czosnku trzeba go zagryźć pęczkiem zielonej pietruszki – TO DZIAŁA!
Dłuższy czas rozmawialiśmy z Sezai, Ismailem i najstarszym z braci Mahirem. Doszliśmy do wniosku, że przyczyną upadku współczesnej Antakii jest brak więzi nowej, napływowej ludności z miejscem w którym się osiedlają i z jego tradycjami, oraz brak wykształcenia nowobogatych, dla których większe znaczenie mają świecidełka z Chin niż miejscowe zabytki. Sezai odkrył, że jego rodzina mieszka tu przynajmniej od 400 lat.
Po zwiedzeniu jeszcze kilku miejsc noc spędziliśmy w domy Sezai, gdzie poznaliśmy jego przesympatyczną matkę. Można by jeszcze wiele napisać na temat naszego pobytu w Antakii ale zostawmy sobie coś na wspólne rozmowy. Z pewnością nie zapomnimy tak wyjątkowo ciepłego przyjęcia za które z całego serca raz jeszcze dziękujemy. Następnego dnia przyszło nam się pożegnać i ruszyć w stronę Syrii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochani,
OdpowiedzUsuńzazdroszcze mozaik.
Wszystkiego dobrego.
Monika