Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

wtorek, 18 maja 2010

Aleppo, 08.05.2010 – sobota




Wczesnym rankiem dojechaliśmy do Aleppo. Postawiliśmy samochód w pobliżu Cytadeli, przy małej budce w której starszy pan serwował przepyszne zawijańce z falafelkami i mocną, smaczną kawę, a wszystko za niewielkie pieniądze. Zwiedzaliśmy ogromną cytadelę i przysiedliśmy na chwilę by odpocząć od upału i wypić herbatę z miętą. Obok nas siedział pan który zaczął z nami rozmowę. Okazało się, że był to syryjski lekarz który kończył studia w Moskwie, a obecnie pracuje w Arabii Saudyjskiej. Opowiadał trochę o swojej pracy i o tym, że niedługo wraca do Syrii na stałe bo upalny klimat Arabii daje mu się mocno we znaki. Ciągłe przebywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach nie służy stawom, a bez klimatyzacji żyć się nie da. Gdy dr Ali dowiedział się, że zamierzamy zwiedzić Hamę, jego miasto, zaraz zapisał nam swój adres, podał telefon i zaprosił by go odwiedzić.


Następną część dnia poświęciliśmy na włóczenie się po mieście i jego ogromnych bazarach. Spijaliśmy świeżo wyciskane soki, szukaliśmy cienia i poznawaliśmy klimat miasta. W pewnym momencie podszedł do nas miejscowy pan i zaczął rozmowę płynną polszczyzną. Zaciągnął nas na herbatę, na chwilę gdzieś zniknął i przyprowadził mocno zdziwionego Anglika. Przedstawił nas sobie i następnie nakazał by John wyraził żal za wypadek prezydenckiego samolotu, ale zabrzmiało to tak jakby John miał przeprosić za spowodowanie tej katastrofy. Stwierdził, że jest mu przykro ale nie ma z tym nic wspólnego.

Pan Antwan Simonian, miejscowy chrześcijanin miał bardzo duży zakres zainteresowań i niewiarygodnie dobrą pamięć. Studiował w Anglii, dwa lata mieszkał w Katowicach eksportując do Syrii pieczarki i codziennie ogląda kanały informacyjne w różnych językach. W pewnym momencie, ku zdziwieniu Brytyjczyków Antwan skierował rozmowę na temat rozwiązłego życia brytyjskich polityków, a potem miał pretensje, że słowa w języku angielskim mają wiele znaczeń.

Wyjechaliśmy z miasta i zatrzymaliśmy się na nocleg wśród pól uprawnych, oczywiście za zgodą właściciela, powiedział muszkila mafi, czyli nie ma problemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy