wtorek, 18 maja 2010
Syria, 09.05.2010 niedziela. Wypadek nr 1
Rankiem zebraliśmy się w dalszą drogę, kierując się do twierdzy Qalat Gabir nad jeziorem Asada na Eufracie. Mijaliśmy małą wioskę z dużym rynkiem (coś jak giełda w Pruszczu tylko z owcami zamiast samochodów) i chcieliśmy się tu rozejrzeć, lecz niestety Basia na stromym zboczu nieszczęśliwie upadła na prawą rękę i usłyszała głośne chrupnięcie w nadgarstku. Po schłodzeniu i opatrzeniu ręki pojechaliśmy szukać pomocy medycznej. Trafiliśmy do miasta Athawra i państwowego szpitala gdzie przywitał nas policjant. Wypytał co się stało i po wstępnych oględzinach zaprowadził do doktora. Mimo dużej kolejki oczekujących zrobiono RTG na poza kolejnością i zaprowadzono nas do pokoju pielęgniarek. Dostaliśmy herbatę, okazano nam dużo współczucia i spokojnie czekaliśmy na diagnozę starając się nieudolnie nawiązać rozmowę. Na szczęście jeden z lekarzy studiował w Mołdawi i znowu język rosyjski się przydał. Po chwili przyniesiono zdjęcia które w pierwszej kolejności ocenił policjant i stwierdził, że nie ma złamania. Pozwolił jeszcze lekarzowi potwierdzić diagnozę i z wypisaną receptą, swoim pięknym Chevroletem z lat 70 wyprowadził nas na drogę do zamku nad jeziorem. Za tak szybką i bardzo miłą obsługę usługę medyczną w szpitalu nie zapłaciliśmy ani grosza.
Odwiedziliśmy warownię, która była rozbudowana przez krzyżowców, ale obecnie to ruina opasana murami obwodowymi, bardzo malowniczo położona. Noc spędziliśmy nad jeziorem Asada niestety także miejscem piknikowym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz