Rano szykowaliśmy się do dalszej drogi kiedy obok naszego samochody zaparkowały dwa pickupy. Przybyły nimi dwie rodziny beduinów z plemienia Rashaida. Zaczęli wypakowywać z samochodów cały swój dobytek i zabrali się za stawianie obozu. Po rozładowaniu wszystkich rzeczy samochody odjechały by za jakiś czas powrócić z żywym inwentarzem. Ucieszyliśmy się, że wybraliśmy bardzo dobre miejsce na swój kamping, skoro beduini zechcieli się tu rozstawić ze swoimi namiotami.
Rashaida zamieszkują tereny w pobliżu Morza Czerwonego na terenie Sudanu i Erytrei. Wielu z nich trudni się bardzo intratnym przemytem, wwożąc na teren Sudanu elektronikę, papierosy, alkohol. W swoich obozach na pustyni trzymają w namiotach szybkie Toyoty pickupy które służą im do nocnych wypraw przez zieloną granicę. Mimo wysokich zarobków dalej pozostają wierni swym tradycjom i wolą namioty od murowanych domów. Pewnie też taki styl życia sprzyja uprawianiu przemytu.
Droga z Kassali do Gedaref wiedzie wśród pól uprawnych, krajobraz zgoła różny od tego do jakiego przywykły nasze oczy w ciągu ostatnich tygodni podróży. Ziemia jest ciemna i ciężka, po opadach chodzi się po niej jak po czarnoziemach w okolicy Gniewu gdzie z każdym krokiem przylepia się nam do buta kilka kilogramów błota. Właśnie kończyły się żniwa i na samochody ładowano słomę, większość pól była zaorana i czekała na zakończenie pory deszczowej.
Przyzwyczajeni do widoku kubicznych domów z suszonej cegły mułowej, które dominują na północy kraju, z ciekawością przyglądaliśmy się okrągłym chatom o drewnianej konstrukcji oblepionej ziemią bądź okrytej wyplatanymi matami, i pokrytymi strzechą. Wioski zabudowane takimi domami naturalnie komponują się z otoczeniem.
W Gedaref zatrzymaliśmy się w hotelu o niskim standardzie, ale za to z bardzo przewiewnym pokojem. Na szczęcie dla nas temperatura spadła poniżej 40 stopni i wieczorem odczuwaliśmy przyjemny, chłodny powiew wiatru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz