Droga z Macedonii do Grecji przez większość czasu prowadziła doliną rzeki Vardar. Podziwialiśmy ładne,górskie krajobrazy i cieszyliśmy się piękną pogodą. Wszędzie dookoła rosły maki i może nie jest to nic nadzwyczajnego, ale te macedońskie kwitną w kolorze przypominającym ciemnokrwistą czerwień granatów, takich jakie oglądaliśmy w licznych sklepach Pragi. Po południu dojechaliśmy do granicy Greckiej. Mieliśmy tu wesołą rozmowę z celnikiem. Na pytanie dokąd jedziemy odpowiedziałem, że do Afryki Południowej. Pan lekko skołowany spytał czy wieziemy dużo papierosów, ale zaraz też sam uśmiał się z tego pytania bo zrozumiał, że pewnie nie opłaca się wieźć całego Nissana papierosów z Polski do RPA. Pod wieczór minęliśmy miasto Saloniki i skierowaliśmy się na wschód w stronę Turcji. Zbliżał się wieczór i postanowiliśmy zatrzymać się na nocleg. Wybraliśmy sobie miejsce na plaży Morza Egejskiego i rozbiliśmy tu "obóz". W porównaniu z Serbią czy Macedonią było tu zaskakująco chłodno ale spało się nam wybornie. Następnego dnia rano (środa 5 maja) ruszyliśmy w stronę Turcji.
piątek, 7 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz