Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

czwartek, 6 maja 2010

Do Macedonii

Wyciek z reduktora jest minimalny. Dolałem oleju i jedziemy dalej - na razie bez wymiany uszczelniacza. Z Węgier wjechaliśmy do Serbii i miejscowymi autostradami kierowaliśmy się na południe. Przez dłuższy czas podróży teren był tak płaski jak nasze Żuławy i dopiero pod koniec dnia na horyzoncie pojawiły się drobne wzniesienia. Jazdę przerywaliśmy tylko krótkimi postojami na tankowanie, rozprostowanie kości i schronienie się w cieniu choć by na krótką chwilę, bo temperatura 30 stopni w cieniu trochę nam doskwierała. Pod wieczór zjechaliśmy z autostrady. Odwiedziliśmy przepięknie położony w niewysokich górach monastyr z XIV w. i w jego okolicy postanowiliśmy poszukać noclegu. Gruntową drogą wspięliśmy się do leśnej polany, gdzie wśród drzew stały zabudowania pasterskie - mały szałas i drewniany budyneczek w którym odpoczywają pasterze. Wspaniałe miejsce na biwak.

Następnego dnia rano wyruszyliśmy z postanowieniem dojechania do Grecji. Krajobraz zmienił się z górzystego w nizinny, a słoneczko dalej nieźle przypiekało. Kilkadziesiąt kilometrów przed granicą z Macedonią na horyzoncie pojawiły się minarety meczetów przypominając nam, że duża część naszej podróży będzie przebiegać przez kraje islamskie. Tam też zaobserwowaliśmy ciekawy sposób opalania się przez miejscową młodzież. Otóż czterech chłopców leżało sobie na szerokim poboczu drogi ekspresowej, na ręcznikach kąpielowych, machając na przejeżdżające auta stópkami - było tak ciepło, że nie chciało im się machać rękoma.
Przez Macedonię przemknęliśmy w niewyobrażalnym tempie. Nasza średnia prędkość podróżna to około 50 km/h, ale góry które przyszło nam pokonać nie pozwalały na lepsze osiągi. Po drodze stawaliśmy tylko na punktach poboru opłat za autostrady. Bardzo współczuliśmy panom kasującym pieniądze. Budki w których siedzieli były ciasne, bez wentylacji i okopcone dymem z rur wydechowych ciężarówek, a  biedacy wyglądali jak ugotowani albo uwędzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy