Wiedzieliśmy już, że nasz przewodnik po Zimbabwe jest mocno nieaktualny, ale postanowiliśmy zaryzykować i odwiedzić farmę na której można było kupić prawdziwy ser. Mieliśmy problem ze znalezieniem tegomiejsca, ale szczęśliwie natknęliśmy się na starsze małżeństwo w samochodzie i poprosiliśmy o pomoc. Okazało się, że byli to Tuffy i Hugh, właściciele poszukiwanej przez nas farmy. Niestety nie wytwarzali już serów ale zaprosili nas na przejażdżkę po swoich polach, na których uprawiali kawę. Przygotowywali się do zbiorów i martwił ich brak opadów – brak wody mógł spowodować słabe plony.
Farma jest przepięknie usytuowana wśród wzgórz i z wielką przyjemnością podziwialiśmy jej wspaniałe krajobrazy. Po przejażdżce Tuffy i Hugh zaprosili nas do siebie na noc. Poznaliśmy u nich inne małżeństwo Christine i Ross, którzy mieszkali w pobliżu na swojej farmie.
Po wspaniałej kolacji (był produkowany na domowe potrzeby ser) rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach i przy dźwiękach Chopina, ze szklaneczką czegoś mocniejszego w dłoniach mieliśmy okazję nieco porozmawiać o przeszłości, teraźniejszości i niepewnej przyszłości. Hugh wykorzystuje swoje wieloletnie doświadczenie w uprawie kawy by raczyć podniebienia smakoszy jej wybornym aromatem. W pracy pomaga mu syn Robert, który dzieli swój czas pomiędzy mieszkającą w USA rodziną, a Zimbabwe. Aby zabezpieczyć się przed wahaniami cen w skupie ziarna postanowili wypromować własną markę kawy o nazwie Leopard Forest.
Mieliśmy okazje zapoznać się z procesem technologicznym po zbiorach: mycie, suszenie, wyłuskiwanie ziaren, kolejne suszenie i sortowanie ziarna – wszystkie te zabiegi mają duży wpływ na smak „małej czarnej”. Popularna rozpuszczalna Nesca jest prawdopodobnie robiona z odpadów pozostałych po opisanym procesie technologicznym.
Następnego dnia pożegnaliśmy naszych gospodarzy i pojechaliśmy do, niedaleko mieszkających, Christine i Ross’a. Ross jest pasjonatem podróży po Afryce i miał w swojej bibliotece czasopisma opisujące przejazd przez Angolę i Konga. Postanowił podarować nam te czasopisma, byśmy mogli dobrze przygotować się do dalszej drogi. Zostaliśmy ugoszczeni obiadem i obdarowani pismami podróżniczymi. Po tak ciepłym przyjęciu i gościnie u Tuffy i Hugh, oraz u Christine i Ross’a naprawdę bardzo wzruszeni opuszczaliśmy Góry Vumba i skierowaliśmy naszego Patrola do ruin Wielkiego Zimbabwe.
The Vumba Mountains
By now we knew that our guidebook to Zimbabwe was seriously out of date, but decided nonetheless to visit a farm recommended therein – the principal attraction being the prospect of being able to buy some of the cheeses produced there. After a long drive along a poorly maintained dirt road leading through vast areas of woodland in the process of being felled, just as we began to think that we’d never manage to find the farm, we came across a couple in a car and flagged them down to ask for directions. It turned out that the car’s occupants, Tuffy and Hugh, were the owners of the farm we were looking for. Sadly, they no longer made cheese commercially, but to make up for our disappointment invited us to come for a walk and a drive around the fields of their coffee plantation. They were preparing to harvest a fresh crop and were concerned about how negative an impact the recent lack of rain would have on the yield.
The farm is set amid stunningly beautiful landscapes of rolling, wooded hills, and it was with immense pleasure that we admired its fine vistas. Having already treated us to a guided tour, Tuffy and Hugh then invited us to spend the night at their home – an offer we were truly delighted to accept. That evening we also met Christine and Ross, a couple who lived on a neighbouring farm.
After a delicious supper (which included the famous Vumba cheese, now made for home use only) we settled into the farmhouse’s comfy armchairs and with drinks in hand and Chopin playing softly in the background, had a chance to chat about the past, the present and the uncertain future. Hugh puts his wealth of experience in coffee growing to excellent use producing high quality beans to satisfy the most discerning of palates. He works in tandem with his son, Robert, who divides his time between Zimbabwe and his family in the USA, where he markets the farm’s very own brand of coffee: Leopard Forest.
Robert introduced us to the technological process involved in preparing coffee beans once they’ve been picked: washing, drying, removing the skins of the coffee cherries, further drying and sorting – each of these processes has a significant impact on the taste of the coffee.
The following morning, after a hearty breakfast and having been given a food parcel for good measure, we bid our astoundingly hospitable hosts farewell and drove a short distance to visit Christine and Ross. Ross has a passion for African travel and told us that he had a few off-road magazines featuring articles about journeys through Angola and Congo which he could give us to help us plan our onward route. Not only were we gifted these magazines, but we were also invited to stay for lunch. Feeling wonderfully refreshed and overwhelmed by the tremendous warmth and generosity we’d encountered in the Vumba Mountains, later that day we headed south towards Masvingo and the ruins of Great Zimbabwe.
Farma jest przepięknie usytuowana wśród wzgórz i z wielką przyjemnością podziwialiśmy jej wspaniałe krajobrazy. Po przejażdżce Tuffy i Hugh zaprosili nas do siebie na noc. Poznaliśmy u nich inne małżeństwo Christine i Ross, którzy mieszkali w pobliżu na swojej farmie.
Po wspaniałej kolacji (był produkowany na domowe potrzeby ser) rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach i przy dźwiękach Chopina, ze szklaneczką czegoś mocniejszego w dłoniach mieliśmy okazję nieco porozmawiać o przeszłości, teraźniejszości i niepewnej przyszłości. Hugh wykorzystuje swoje wieloletnie doświadczenie w uprawie kawy by raczyć podniebienia smakoszy jej wybornym aromatem. W pracy pomaga mu syn Robert, który dzieli swój czas pomiędzy mieszkającą w USA rodziną, a Zimbabwe. Aby zabezpieczyć się przed wahaniami cen w skupie ziarna postanowili wypromować własną markę kawy o nazwie Leopard Forest.
Mieliśmy okazje zapoznać się z procesem technologicznym po zbiorach: mycie, suszenie, wyłuskiwanie ziaren, kolejne suszenie i sortowanie ziarna – wszystkie te zabiegi mają duży wpływ na smak „małej czarnej”. Popularna rozpuszczalna Nesca jest prawdopodobnie robiona z odpadów pozostałych po opisanym procesie technologicznym.
Następnego dnia pożegnaliśmy naszych gospodarzy i pojechaliśmy do, niedaleko mieszkających, Christine i Ross’a. Ross jest pasjonatem podróży po Afryce i miał w swojej bibliotece czasopisma opisujące przejazd przez Angolę i Konga. Postanowił podarować nam te czasopisma, byśmy mogli dobrze przygotować się do dalszej drogi. Zostaliśmy ugoszczeni obiadem i obdarowani pismami podróżniczymi. Po tak ciepłym przyjęciu i gościnie u Tuffy i Hugh, oraz u Christine i Ross’a naprawdę bardzo wzruszeni opuszczaliśmy Góry Vumba i skierowaliśmy naszego Patrola do ruin Wielkiego Zimbabwe.
The Vumba Mountains
By now we knew that our guidebook to Zimbabwe was seriously out of date, but decided nonetheless to visit a farm recommended therein – the principal attraction being the prospect of being able to buy some of the cheeses produced there. After a long drive along a poorly maintained dirt road leading through vast areas of woodland in the process of being felled, just as we began to think that we’d never manage to find the farm, we came across a couple in a car and flagged them down to ask for directions. It turned out that the car’s occupants, Tuffy and Hugh, were the owners of the farm we were looking for. Sadly, they no longer made cheese commercially, but to make up for our disappointment invited us to come for a walk and a drive around the fields of their coffee plantation. They were preparing to harvest a fresh crop and were concerned about how negative an impact the recent lack of rain would have on the yield.
The farm is set amid stunningly beautiful landscapes of rolling, wooded hills, and it was with immense pleasure that we admired its fine vistas. Having already treated us to a guided tour, Tuffy and Hugh then invited us to spend the night at their home – an offer we were truly delighted to accept. That evening we also met Christine and Ross, a couple who lived on a neighbouring farm.
After a delicious supper (which included the famous Vumba cheese, now made for home use only) we settled into the farmhouse’s comfy armchairs and with drinks in hand and Chopin playing softly in the background, had a chance to chat about the past, the present and the uncertain future. Hugh puts his wealth of experience in coffee growing to excellent use producing high quality beans to satisfy the most discerning of palates. He works in tandem with his son, Robert, who divides his time between Zimbabwe and his family in the USA, where he markets the farm’s very own brand of coffee: Leopard Forest.
Robert introduced us to the technological process involved in preparing coffee beans once they’ve been picked: washing, drying, removing the skins of the coffee cherries, further drying and sorting – each of these processes has a significant impact on the taste of the coffee.
The following morning, after a hearty breakfast and having been given a food parcel for good measure, we bid our astoundingly hospitable hosts farewell and drove a short distance to visit Christine and Ross. Ross has a passion for African travel and told us that he had a few off-road magazines featuring articles about journeys through Angola and Congo which he could give us to help us plan our onward route. Not only were we gifted these magazines, but we were also invited to stay for lunch. Feeling wonderfully refreshed and overwhelmed by the tremendous warmth and generosity we’d encountered in the Vumba Mountains, later that day we headed south towards Masvingo and the ruins of Great Zimbabwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz