Wstaliśmy wcześnie rano, by móc wykąpać się w morzu bez obrażania uczuć religijnych miejscowej ludności. W Jordanii ogromna część społeczeństwa przestrzega surowych reguł dotyczących ubioru kobiet i dopuszczalnych relacji pomiędzy kobietami i mężczyznami. Kobiety całkowicie okrywają swoje ciała, a spora ich część zakrywa też twarze. Niecodziennym dla nas widokiem są sceny, kiedy tak szczelnie ubrane panie siedzą po pas w morzu i w ten sposób zażywają kąpieli w towarzystwie nieprzyzwoicie „rozebranych” mężów i dzieci.
Terminal promowy w Aqaba nie należy do wielkich, dlatego też bardzo szybko uporaliśmy się z zakupem biletów i załatwieniem niezbędnych formalności celnych. podróż trwała 1,5 godziny, a prom zapełniony był głównie Egipcjanami wracającymi z pielgrzymki do Mekki. Po opuszczeniu promu w Nuweiba przyszło nam się zmierzyć z egipską biurokracją. Słyszeliśmy na jej temat wiele niepochlebnych opinii i większość overlanderów wskazuje przekroczenie granic Egiptu jako traumatyczne przeżycie. Nam z pomocą przyszedł policjant turystyczny. Przedstawił się i powiedział, że pomoże przebrnąć przez gąszcz czekających na nas do wypełnienia dokumentów. Cała procedura trwała może 1,5 godziny i przeszła gładko, i bezstresowo dzięki pomocy policjanta. Zakończyła się przymocowaniem tymczasowych, rejestracyjnych tablic egipskich i mogliśmy opuścić teren portu. Co najdziwniejsze nikt nie chciał za swą pomoc ani grosza. W porównaniu z granicami kazaskimi czy uzbeckimi istny ekspres.
Tego dnia zanocowaliśmy w nadmorskim kampingu „Freedom”. Jedynym poza nami gościem był młody Amsterdamczyk, który zachwalał uroki miejsca. Potargowaliśmy się trochę o cenę i zdecydowaliśmy na nocleg w domku okrytym trzciną. Po jakimś czasie pojawił się właściciel kampingu z ofertą, że jeżeli chcemy to możemy kupić coś do palenia, by poddać się uczuciu bezgranicznej wolności. Zrezygnowaliśmy z tego przywileju bo i tak czujemy się dosyć wolni (w granicach rozsądku oczywiście) i podziwialiśmy zachód słońca. W nocy gryzły nas komary i zaczęło przeraźliwie wiać, myśleliśmy nawet, że nasz domek zawali się nam na głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz