Minęło 12 miesięcy, przejechaliśmy 70 tysięcy kilometrów i szczęśliwie powróciliśmy do Polski.

Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Macedonia, Grecja, Turcja, Syria, Jordania, Egipt, Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Tanzania, Malawi, Zambia, Zimbabwe, Botswana, RPA, Namibia, Angola, D.R. Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Burkina Faso, Mali, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Włochy, Słowenia, Węgry, Słowacja, Polska

Twelve months on from our departure, and with 70,000 km behind us, we're now back, safe and sound, in Poland.








English
Polski

sobota, 12 czerwca 2010

Egipt, 26,05,2010 – środa

Rankiem, po obowiązkowej kąpieli w morzu obserwowaliśmy tłumy nurków którzy wybierają Wielki Kanion i niedaleki Blue Hole na miejsce swoich pielgrzymek do podwodnego sanktuarium przyrody. Dosyć to surrealistyczne obserwować dziesiątki ludzi wchodzących do morza i ginących po chwili w jego otchłani bez pozostawienia po sobie najmniejszego śladu.
Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze Sharm el-Sheik, a później pojechaliśmy do Kairu, gdzie dzięki uprzejmości Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW mieliśmy zapewnione noclegi w Polskiej Stacji Archeologicznej w Heliopolis. Polscy badacze od 50-ciu lat obecni są w Egipcie i mają swój niepodważalny wkład w rozwikływaniu tajemnic przeszłości kraju faraonów. Obecnie działa tutaj 16 polskich misji archeologicznych.



Dojeżdżając do Kairu można było obserwować metamorfozę zachowań kierowców. Po przejechaniu tunelu pod Kanałem Sueskim trzeba się przygotować na coraz silniejsze doznania drogowe. Kierowcy ze spokojnych owieczek, z każdym kilometrem przybliżających ich do stolicy kraju zmieniają się w dzikie bestie. Rośnie prędkość, nasilają się ryki klaksonów i oślepianie reflektorami. Recepta na wyprzedzanie jest prosta: klakson, błysk świateł i na grubość żyletki obok mijanego auta do przodu.
W samym Kairze wydaje się nie obowiązują żadne przepisy drogowe. Na czerwonym świetle raczej nikt się nie zatrzymuje, pasy na jezdni są tylko ozdobą, a gdy pomiędzy samochodami pojawi się choć centymetr wolnej przestrzeni zaraz wciśnie się tam jakiś sprytny kierowca. W lusterka zerka się rzadko, wyjeżdżając z podporządkowanej drogi nie patrzy się na nadciągające auta, a zajeżdżanie drogi to standard. Nie dziwi więc fakt, że Egipt ma jeden z najwyższych współczynników śmierci na drodze, a procentowy wzrost wypadków przewyższa wzrost urodzeń. Być pieszym na takich drogach to wielkie wyzwanie. Wyznaczonych przejść raczej nie ma, a jeżeli już są to wprowadzają tylko niepotrzebne zagrożenie. Ludzie lawirują wśród przemykających samochodów i starają się ujść z życiem. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ogromny hałas. Kierowcy montują w samochodach bardzo głośne klaksony i używają ich tak często jak to tylko możliwe. Stoją w korku – trąbią, jadą pustą drogą – trąbią, widzą przechodnia – trąbią, autobusy chcą przyciągnąć ludzi – trąbią, taksówkarz widzi potencjalnego klienta – trąbi, wyprzedzają – trąbią, są wyprzedzani – trąbią. Kair to miasto w którym klaksony nie milkną 24 godziny na dobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy