O 8 rano czekaliśmy przy posterunku policji na pojawienie się naszych przewodników. Zajechały trzy piękne, błyszczące Toyoty LC serii 70 i wkrótce, po odebraniu zezwoleń i zabraniu policjanta, ruszyliśmy konwojem w drogę. Byliśmy bardzo zadowoleni, że możemy pojechać w grupie i nie musimy płacić horrendalnych pieniędzy za wynajęcie przewodnika. Początkowo, aż do pierwszego posterunku na drodze, podróż przebiegała miło i spokojnie.
Później, korzystając z faktu, że asfalt był bardzo dobrej jakości egipscy kierowcy przyspieszyli znacznie i zaczęli śmigać z prędkością 120 km/h. Jako, że temperatura tego dnia znacznie przekraczała 40 stopni nasz Patrol zaczął okazywać oznaki przegrzania. Temperatura oleju niebezpiecznie zaczęła oscylować w okolicy 120 stopni, a nieruchoma dotąd wskazówka temperatury płynu chłodzącego zaczęła przekraczać dopuszczalną w Patrolu połowę skali. Niestety nie miałem wyjścia i musiałem poganiać biedne auto z tą nadzieją, że wkrótce miała się skończyć dobra droga i prędkość podróży spadnie. Mówią, że nadzieja matką głupich i może coś celnego jest w tym stwierdzeniu, bo po wjechaniu na dziurawy asfalt który zmienił się w tarkę o wysokości 15 cm nasza prędkość podróżna spadła do 110 km/h. Miejscami samochód tracił przyczepność i jechał sobie bokiem. Było to o tyle niemiłe, że na poboczu czekały na nas zwały piachu.
Samochód nie przestał się grzać, dodatkowo doszła obawa o to czy dojedziemy w jednym kawałku. Nasz załadowany samochód waży 2900 kg i tylko dzięki temu, że posłuchaliśmy Traska i zainwestowaliśmy w solidne zawieszenie udało się przeżyć tę szaleńczą jazdę bez strat. Zobaczymy później czy nie pojawią się pęknięcia w przednim pasie karoserii.
Nie musze dodawać, że do Bahariya dojechaliśmy wykończeni. Z pewnością nie pomógł fakt, że by odciążyć silnik mieliśmy włączone ogrzewanie i w efekcie byliśmy ugotowani jak jajka na twardo.
NIGDY WIĘCEJ PUSTYNNYCH KONWOJÓW Z EGIPSKIMI KIEROWCAMI!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz