W 1993 roku pierwszy raz postawiłem stopę na Czarnym Kontynencie. Pracowałem w Muzeum Archeologicznym i zaproponowano mi uczestnictwo w dwumiesięcznej ekspedycji do Sudanu - na co oczywiście się zgodziłem. Po latach wspominam ten pierwszy wyjazd (później było ich jeszcze z piętnaście) z największym sentymentem. Jechaliśmy w kompletnie nieznany dla nas rejon świata. Docierały do nas sprzeczne informacje dotyczące bezpieczeństwa, obyczajów, miejscowej kuchni itp. Jedni straszyli nas śmiertelną malarią, negatywnymi skutkami wieloletniej wojny domowej, ciągłymi problemami gastrycznymi, brakiem wody pitnej, wężami, skorpionami i nieznośnym upałem a drudzy mówili, że nie ma się czego obawiać. Jedni zalecali zabranie ze sobą konserw z żywnością, drudzy twierdzili, że na miejscowych specjałach można się nieźle wykarmić. Kogo słuchać i komu uwierzyć?
Zdecydowaliśmy, że nie bierzemy z Polski jedzenia tylko rzeczy osobiste i te niezbędne nam do pracy. Wcześniej, korzystając z uprzejmości PLO, wysłaliśmy starego Gaza 69 by mieć czym jeździć po pustyni. Tu powstał mały problem związany z akumulatorem. Wiadomo, że nie wytrzyma on wielomiesięcznej podróży statkiem i wyładuje się na amen. Nie sądziliśmy (o polska naiwności), że uda się coś kupić na miejscu więc postanowiono, że zabiorę z Polski nowy akumulator na własnych plecach w bagażu podręcznym. Nie muszę chyba nikomu opisywać miny pani celnik na lotnisku w Amsterdamie kiedy to z nonszalancją, udając, że mój plecak nic nie waży postawiłem go do kontroli. Spojrzała na mnie jak na wariata i moje tłumaczenie,że to specjalny akumulator do specjalnego, radzieckiego samochodu utwierdziły ją w przekonaniu co do pierwszego wrażenia co do mojej osoby. Oczywiście jak to w życiu bywa nowy akumulator okazał się niesprawny (tu szczególne podziękowania dla firmy Centra), a półki sklepów w Chartumie uginały się pod ciężarem nowych baterii. Na dodatek nasz samochód dojechał dopiero za rok, na następną misję, bo statek który go wiózł miał kolizję i zatopił inną jednostkę, o ironio, która przewoziła samochody.
Wizyty w Sudanie spowodowały wielką chęć poznania innych krajów kontynentu, a w szczególności obszaru pomiędzy zwrotnikami. Oglądając z małżonką zdjęcia ze wspólnego wyjazdu do Sudanu snuliśmy marzenia o długiej podróży przez Afrykę, aż nadszedł czas, że urzeczywistnienie tych marzeń stało się możliwe i postanowiliśmy wyruszyć w drogę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz